Jakich emocji oczekujecie od książek, które czytacie? Czy chcecie, aby was bawiły, pokrzepiały, a może straszyły albo poruszały? Czy wolicie czytać o „ciemnych” czy „jasnych” stronach życia? Powieść „Komodo” Davida Vanna epatuje rozgoryczeniem. Rozgoryczeniem, które momentami jest nam, czytelnikom, bardzo bliskie, bo wynika ze zmęczenia codziennością. Natomiast bohaterka książki pozwala, aby to rozgoryczenie rosło, doprowadzi do tego, ze jest ona niczym tykająca bomba.
Akcja książki dzieje się w malowniczej Indonezji. Tracy wraz z matką odwiedza brata, który po rozwodzie żyje niczym wolny ptak. Nie przywiązuje wagi do miejsc, ludzi. W przeciwieństwie do siostry, która tkwi w nieudanym małżeństwie, a całą energię spożywa na troskę o rodzinę. Tracy liczy na małe wakacje od obowiązków, ale czy potrafi je „zostawić w domu”? Mamy wrażenie, że piękne okoliczności przyrody jeszcze wzmagają jej rozgoryczenie. Dochodzą do tego rodzinne niesnaski, żal do brata o porzucenie lubianej przez nią żony, a także „nieprzepracowane” traumy z przeszłości. Mamy wrażenie, że urlop nie uspokaja, a spycha główna bohaterkę do najciemniejszych zakątków jej psychiki.
David Vann zachwyca tym, jak czyta kobiecą psychikę. Kreuje bohaterkę zmęczoną codziennością i mającą poczucie, że nie ma prawa do tego zmęczenia. W końcu ma to, czego pragnęła – rodzinę. Dlaczego ta jej nie cieszy, a wręcz wywołuje „mordercze instynkty”? Czytelnik słucha, co Tracy ma do powiedzenia, obserwuje jej reakcje, śledzi myśli i pragnienia, a także poznaje pewne wydarzenia z jej przeszłości. Dzięki temu można przeanalizować, dlaczego ta bohaterka nie potrafi być szczęśliwa, dlaczego tkwi w układzie, który ją „niszczy”, dlaczego gotowa jest ponieść tak duże koszy, aby go za wszelką cenę utrzymać.
„Komodo” to także wspaniałe opisy nurkowania. I to właśnie one podzieliły czytelników. Piękne, ale czy Vann trochę nie przynudza? Z jednej strony mamy wspaniały kontrast pomiędzy bajeczną scenerią, a stanem psychicznym głównej bohaterki. Jak można być tak zgorzkniałym, oglądając tak niesamowite rzeczy? Z drugiej, te opisy nie są integralną częścią historii, a pewnym przerywnikiem. Można się nimi cieszyć, ale też można je pominąć. Dla mnie najważniejsza była Tracy z całą gamą emocji, jaka jej towarzyszy, a Indonezja zeszła na drugi plan.
„Komodo” to powieść dla czytelników, którzy lubią kontekst psychologiczny. Ten jest kompleksowo zarysowany. Vann bezwstydnie obnaża emocje głównej bohaterki. Pozwala nam je komentować i oceniać, ale przy tym zostawia nas z refleksją, ile z niej siedzi w nas.
Na razie nie mam tej powieści w planach, pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTo od mojego nastroju zależy jakich emocji oczekuję 🙂 całkiem ciekawa wydaje się ta książka 😊
OdpowiedzUsuńCzasem trzeba przepracować swoją traumę i przeanalizować codzienne życie. Książka pozwala otworzyć nam się na różne perspektywy i w sposób "bezpieczny" nabrać dystansu lub poczynić jakieś zmiany.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam na nowy udany tydzień.🤗
Coś dla mnie.
OdpowiedzUsuńOczekuję emocji, ale nie zawsze musza one być gwałtowne. Ważne, by w ogóle poruszyć. Być może stałoby się tak przy tej książce.
OdpowiedzUsuń