Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kamila Cudnik. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kamila Cudnik. Pokaż wszystkie posty
"Wybacz" Kamila Cudnik

"Wybacz" Kamila Cudnik

Co robiła dwójka nastolatków na nieczynnym dworcu? Romantyczna schadzka, a może kłótnia? Komu podpadli? Bo na dworcu znaleziono ich zimne ciała. Śledztwo prowadzi Robert Bukowski, policjant i ojciec nastoletniej córki. Miłość do dziecka sprawi, że jest szczególnie zmotywowany, żeby znaleźć sprawcę. Czy będzie kolejne morderstwo? Czy w Toruniu szaleje zabójca młodych ludzi, a może powód zastrzelenia pary z Dworca Północnego jest osobisty? Hipotez jest dużo, ale każda z nich ma słabe punkty.

Kamila Cudnik uraczyła czytelników całkiem realistycznym kryminałem, który nie epatuje brutalnością, a jego tytuł to „Wybacz”. Wydarzenia obserwujemy z punktu widzenia Roberta Bukowskiego, który prowadzi śledztwo i jego żony Izabeli. Ta druga postać jest o tyle ciekawa, że jest artystką i sprawia wrażenie nieco odklejonej od rzeczywistości. Postacie, które wykreowała Kamila Cudnik są w ogóle bardzo żywe. To nie jacyś superinteligentni herosi, którzy z pyłku znalezionego na miejscu zbrodni wyczytują bio sprawcy, a ludzie, którzy starają się możliwie dobrze wykonać swoja pracę i zapewnić mieszkańcom miasta bezpieczeństwo. Myślę, że ten realizm autorka uzyskała tym, że inspiruje się ona prawdziwymi historiami. Nie odtwarza ich, ale przemyca ich części na grunt literatury.

Okej. Realizm realizmem, jednak są momenty, że śledczy pewne tezy stawiają na wyrost. Utkwiła mi w głowie scena, kiedy odkrywają tożsamość ofiary i widząc, że chodziła do klasy matematyczno-fizyczno-informatycznej stwierdzają, iż była zdolna. Tak naprawdę jedno z drugim nie ma właściwe nic wspólnego. Wnioskowanie śledczych było kompletnie bez sensu. O ile mogę zrozumieć, że w prawdziwym życiu pewne nadinterpretacje mogą mieć miejsce, to – mimo wszystko uważam że – autorzy powieści kryminalnych powinni ich unikać . Są to drobiazgi, ale je dostrzegłam.

„Wybacz” to też piękna promocja miasta Torunia i to nie jako mekki kryminalistów, a po prostu ciekawego miejsca. Trudno mi ocenić, czy przeciętny czytelnik kryminałów „rejestruje” otocznie, w którym dzieje się fabuła np. co jest na jakiej ulicy. Myślę, że to bardzo indywidualna sprawa. Jednak ciekawostki na temat miasta, jakie przemyciła w książce Kamila Cudnik zapewne zaskoczą nawet jego mieszkańców. Natomiast rozbawiło mnie bardzo szerokie rozumienie pojęcia „blisko”. Dlatego mam pytanie do was? Jeżeli czytacie, że podejrzany mieszka blisko komendy jest to dla was kilka przecznic, które można przejść pieszo, a może odległość, którą można pokonać do 10 minut autem? Czy słysząc, że miejsce a i b są blisko komendy zakładacie, że są obok siebie, czy bierzecie pod uwagę, że to dwa różne kierunki?

Pozostając przy toruńskim otoczeniu muszę jeszcze wspomnieć o miejscu zbrodni. Kamila Cudnik całkiem dobrze je opisała, myślę jednak, że przydałoby się podkreśli, iż Dworzec Północny to dość zapomniane miejsce, a część mieszkańców może nawet nie kojarzy, że ta zniszczona buda na przeciwko Lidla spełniała taką funkcję. Stoi on przy ruchliwej ulicy, ale żeby go zobaczyć w całej okazałości trzeba przejść od strony osiedla. Wydaje mi się, że taki zabiegany człowiek nie do końca zna to miejsce i jego historię, ale może się mylę.

Na koniec pozostaje mi napisać, że w „Wybacz” spotykamy bohaterów powieści „Zgadnij, kim jestem”. O ironio, jedynej książki Kamili Cudnik, której nie czytałam. Natomiast nie przeszkadzało mi to w śledzeniu fabuły, która okazała się całkiem zajmująca. „Wybacz” wyłamuje się z mody na brutalne i spektakularne historie. Książka ta ma swoją moc, ale to właśnie realnością kupi czytelników. W swojej recenzji miałam kilka uwag, ale nie oszukujmy się, że to drobnostki, na które nie każdy zwróci uwagę. Kamila Cudnik w swoim stylu przeprowadza nas przez to śledztwo i oprowadza po Toruniu.

[Egzemplarz recenzencki]

"Oczy małej dziewczynki" Kamila Cudnik

"Oczy małej dziewczynki" Kamila Cudnik

Twierdza Toruń dalej nie jest bezpiecznym miejscem. Ginie kolejna osoba. Tym razem sytuacja jest wyjątkowo dramatyczna, bo jest to dziecko – dwunastoletnia Julia, córka zamordowanej Idy Witt. Jej opiekunowie załamują ręce. Po dziewczynce nie ma śladu. W tym samym czasie z aresztu wychodzi Hans Rutz, sprawujący pieczę nad zaginioną. Staje się jednym z podejrzanych. Podobno brak ciała to dobre wieści, ale to właśnie Hans dokonuje strasznego odkrycia. Co przydarzyło się małej Julii?

„Oczy małej dziewczynki” to zwieńczenie „Trylogii toruńskiej” autorstwa Kamili Cudnik. Chciałoby się powiedzieć cyklu o charakterze retro kryminału, jednak to za mało. W pierwszym tomie „W cieniu twierdzy” wątki kryminalne „idą krok w krok” z obyczajowymi. Natomiast część druga „Rytuał” jest zdecydowanie bardziej mroczna. Ów mrok, który nota bene świetnie „robi” temu cyklowi, Kamila Cudnik utrzymuje w finale. Autorka zaserwowała nam powieść spokojną acz duszną. Co prawda fabuła nie jest pełna zwrotów akcji. Za to Kamila Cudnik niczym wytrawny wędkarz łapie nas i miarowo wciąga żyłkę. Nie mamy drogi odwrotu.

Wątek kryminalny nie jest pozornie skomplikowany, jednak dodać do niego musimy dużo postaci, przez co do zbadania mamy wiele motywów. A bohaterowie są wspaniale wykreowani. Mamy tu przekrój różnych warstw społecznych, wartości, emocji, słabości. Postacie z „Trylogii toruńskiej” są różnorodne, a przy tym „jak żywe”. Jestem pod wrażeniem pomysłowości oraz warsztatu autorki. To nie jest łatwe opisać tyle różnorakich person.

Kamila Cudnik zadbała również o tło obyczajowe. Mamy 1905 rok. Toruń znajduje się pod zaborem pruskim. Niemieccy urzędnicy, dążenia niepodległościowe Polaków – to musiało się znaleźć w tego typu książce. Autorka również sprawnie wplotła wątek antysemicki i emancypacyjny. Zadbała, aby powieść była kompletna i oddała ducha tamtych czasów.

Powieść prosta acz złożona. To tak można? Okazuje się, że tak. Kamila Cudnik napisała książkę wielowątkową, w której każdy z bohaterów jest ważny. Oparła ją na motywie zaginięcia dziecka, który spaja fabułę i pcha ją do przodu, a wzbogaciła dopracowanym tłem i wątkami obyczajowymi. To, że żaden element nie przysłania innych, to jak pięknie to wszystko się komponuje to prawdziwy majstersztyk. Myślę, że zarówno miłośnicy kryminałów retro, jak i powieści historycznych będą usatysfakcjonowani.


[Egzemplarz recenzencki]

"Rytuał" Kamila Cudnik

"Rytuał" Kamila Cudnik

Co musi mieć w sobie pierwszy tom cyklu, żebyście zdecydowali się na kontynuację? Czy decyduje o tym otwarte zakończenie? Może sentyment do bohaterów? Albo sięgacie po twórczość osoby, której styl się wam spodobał? Mam nadzieję, że Kamila Cudnik się na mnie nie obrazi (bo ja bardzo ją cenię jako pisarkę), ale po przeczytaniu „W cieniu twierdzy” nie byłam pewna, czy będę dalej uczestniczyć w intrydze w Festung Thorn. Wiele elementów tej powieści mi się podobało, a i jej konstrukcji nie mogłam nic zarzucić. Zabrakło mi jednak jakiegoś pazura. W opinii o tej książce napisałam, że było w niej za dużo elegancji. Jednak bohaterowie wykreowani przez Kamilę Cudnik siedzieli w zakamarkach mojej głowy przez 8 miesięcy – tyle potrzebowano, żeby wydać drugi tom – i kiedy pojawiły się zapowiedzi „Rytuału” w zdecydowany sposób domagali się, żeby po raz kolejny zawitać w moim domu. Nie mogłam ich nie wpuścić.

Jeżeli nie słyszeliście o tych powieściach zaznaczę, że akcja ma miejsce w Toruniu na początku XX wieku. Podczas obchodów nocy świętojańskiej zostaje zamordowana kobieta. Sprawca jest nieuchwytny. Tak w dwóch zdaniach można opisać „W cieniu twierdzy”. W „Rytuale” pojawiają się kolejne zwłoki, a jedna z bohaterek znika. Właściwe mogę napisać, że jest to kontynuacja perypetii wachlarza postaci, które poznaliśmy w pierwszym tomie. Przy bohaterach na chwilę się zatrzymam. Kamila Cudnik stworzyła wspaniały przekrój ówczesnego społeczeństwa. Wplotła w opowieść postacie z różnych warstw społecznych, pełniące różne funkcje, mające różne ambicje i charaktery. I to jest niesamowite, że dla każdego z nich znalazła miejsce w tym cyklu.

Kto jest moją ulubioną postacią? Oczywiście Luiza Zagórska. Dama o silnym charakterze. Można powiedzieć, że wyemancypowana, bo bardzo śmiała jak na opisane czasy. Uwielbiam takie wyraziste, zdecydowane bohaterki. Gotowe walczyć o swoje poglądy – jakie by one nie były – i umiejące zachować się w sytuacji w jakiej zostały postawione (lub zapędzone).

Poświęćmy teraz moment stylowi w jakim została napisana książka. W przypadku „W cieniu twierdzy” był on dla mnie zbyt elegancki, uporządkowany, jak na opisaną fabułę. Odebrał jej trochę mroku. W „Rytuale” autorka przeszła samą siebie i udało się jej osiągnąć efekt, którego brakowało mi w pierwszym tomie. Z jednej strony relacje między postaciami, wzajemne dialogi spowija etykieta i konwenanse. Z drugiej, ze szpar tych ram wyłania się jakieś okrucieństwo. Porównując obie części cyklu o Luizie Zagórskiej doskonale widać, jak ważne są detale. Wspominka o złowieszczym spojrzeniu, szczególnym brzmieniu głosu, a nawet dobór pozornie niewinnych słów powoduje, że po przeczytaniu konwencjonalnego dialogu przechodzi czytelnika dreszcz.

Muszę jeszcze wspomnieć o doskonałej kwerendzie wykonanej przez autorkę. Mało powiedzieć, że Kamila Cudnik opisuje nam Toruń sprzed 100 lat. Tu nie ma przypadkowych miejsc. Bal nie odbywa się w jakiejś sali, a w konkretnym budynku, który zostaje wymieniony z nazwy. Bohater nie ma rezydencji, na jakiejś ulicy, ale na konkretnej Straße pod konkretnym numerem. Co tu dużo mówić, tło zostało fenomenalnie przedstawione.

Jeżeli zdecyduje się sięgnąć po cykl o Luizie Zagórskiej (ja lubię nazywać go „Festung Thorn”, nawiązując do tytułu pierwszego tomu), to nie kombinujcie. Zaufajcie autorce i czytajcie, jak bozia przykazała, po kolei. Pozwoli to wam lepiej zrozumieć fabułę i powiązania między bohaterami. Książki mogą spodobać się szerokiej grupie odbiorców, bo są tu elementy kryminału retro (z genialnie opracowanym tłem) oraz obyczajowe i społeczne. Ja zaufałam Kamili Cudnik, a ona mojego zaufania nie straciła. Na pewno będę śledzić, co jeszcze – literacko – zmaluje.

[Egzemplarz recenzencki]

"W cieniu twierdzy" Kamila Cudnik

"W cieniu twierdzy" Kamila Cudnik

Walter von Offenberg, pruski oficer, zostaje wysłany hen pod rosyjska granicę do... Torunia. Dziwnie się to czyta, ale akcja powieści „W cieniu twierdzy” Kamili Cudnik ma miejsce jeszcze przed pierwszą wojną światową. Takiego państwa jak Polska nie ma na mapach, a Festung Thorn to nadgraniczna twierdza. To w niej dojdzie do brutalnej zbrodni. To w niej zrodzi się zakazana miłość.

Trzecia powieść Kamili Cudnik ma charakter historyczny. Obserwując autorkę w mediach społecznościowych i jej fascynację otoczeniem, które zamieszkuje, czekałam aż spod jej pióra wyjdzie coś inspirowane historią tych ziem. Pisarka zdecydowała się na okres zaborów, a właściwie ich schyłku, bo akcja ma miejsce na początku XX wieku.

Czas, miejsce akcji oraz „pruskość”, którą książka jest przesiąknięta to elementy, które idealnie wpisują się w moje gusta. Toruń to moje miejsce na Ziemi i chętnie sprawdzam jego wszelkie literackie odsłony. W tej powieści, poza centrum miasta, odwiedzimy również podtoruńskie miejscowości, jak Kaszczorek (współcześnie dzielnica Torunia) czy Złotoria – które istnieją do dziś.

O czasie akcji już wspominałam – początek XX wieku. Tutaj wyzwaniem było oddać tło historyczne oraz społeczne. Zderza się tu ludowość - pojawia się m.in. puszczanie wianków w noc świętojańską – z wielkopaństwem – jedna z bohaterek pobiera nauki w Paryżu. Dochodzi do tego „portret zaborcy”. Tych, którzy dyktowali, jak żyć. Poza nazwami miejsc, nazwiskami itp. zaserwowano nam niemiecki Ordnung.

„W cieniu twierdzy” to powieść historyczna, ale wzbogacona o wątek kryminalny, romantyczny i obyczajowy. Te trzy elementy budą fabułę i czynią ją rozrywkową. Kamila Cudnik splotła je w mocny, stylowy warkocz. Pasma idealnie się przeplatają, dzięki czemu powstaje płynna opowieść, ale pisarka mogła bardziej ozdobić tę fryzurę. To jest bardzo subtelna kwestia, bo szczerze mówiąc trudno mi powiedzieć, czego zabrakło mi w tej powieści. Może, jak to się ładnie mówi, suspensu. Bardzo trudno mi się do czegoś przyczepić (książka sprawnie napisana, fabuła ciekawa, przemyślana i zaplanowana, wyraziste postacie itd.), a jednak coś jest nie tak. Brak rumieńców. Fabuła nie zaprząta moich myśli. Nie jestem w stanie oddać się tej historii. Czyżby była ona za poprawna? Z jednej strony mamy ten ekscytujący „brudek” - jest krew i tajemnica – z drugiej pisarka ma jakąś czystość stylu, która go wybiela.

Kamila Cudnik zaprosiła czytelników do Festung Thorn i ja was zapraszam do toruńskiej twierdzy. Możecie się skryć w jej cieniu z książką i odbyć podróż w czasie. Na to jak bardzo się w nią zaangażujecie nie mam wpływy – zależy to raczej od waszej relacji z przewodnikiem, czyli Kamilą Cudnik – za to mogę wam obiecać, że jej plan jest bogaty, a otoczenie warte zatrzymania się.

Historie miłosne - Kamila Cudnik

Historie miłosne - Kamila Cudnik


Teraz widziała to co Anna gdy zobaczyła Tomka, i nie mogła uwierzyć, że kiedyś się w nim zakochała, ani w to, że po jego zdradach i po tym, gdy pierwszy raz ją uderzył, dała mu szansę.1

W teorii każdy wie co to przemoc domowa. W praktyce granica pomiędzy kłótnią a maltretowaniem okazuje się dosyć cienka. Czy przemoc jest już wtedy kiedy okazujemy partnerowi pogardę? Czy wystarczy nazwać go idiotą raz, a może pięć razy? A może z przemocą mamy do czynienia dopiero gdy padają epitety, aż uszy więdną i dochodzi do rękoczynów?
Copyright © Asia Czytasia , Blogger