”Bajki postnuklearnej pustyni” Michał Głowacz
Czy bajki są wyłącznie dla dzieci? Właściwie ewoluowały od historii dla dorosłych po takie dla najmłodszych. I tak w naszej świadomości funkcjonują. Pisarze tworzą bajki raczej z myślą o małych czytelnikach. Do korzeni tego typu literatury wraca poniekąd Michał Głowacz. Napisał on publikację pt.: ”Bajki postnuklearnej pustyni”. Nie ma wątpliwości, że to nie jest miejsce przeznaczone dla dzieci.
W książce znajdziemy, krótkie opowiadania utrzymane w baśniowej estetyce. Znajdziemy tu wszelkiego rodzaju „Dawno, dawno temu...” charakterystyczne dla bajek. Spotkamy tu wszelkiej maści księżniczki, rycerzy, demony, magiczne stworzenia itp. Są to bajki pełną gębą, moi Państwo. Jak powinno być w porządnej bajce Michał Głowacz stara się opatrzyć je morałem. Z jego jasnością bywa różnie. Pamiętam, jak przy okazji recenzji innej książki zarzucono mi, że czegoś nie zrozumiałam. Odpowiedziałam na to, że to zadanie autora klarownie przedstawić swój pomysł. Trafia on na czytelników o różnych doświadczeniach, wrażliwości, inteligencji. Mają oni prawo odmiennie interpretować tekst. Sztuką jest dotrzeć do każdego z nich. Wracając do prezentowanej książki. Nie każde z opowiadań miało to coś, co trafiło do mojego serducha, ale znalazłam tu kilka interesujących utworów.
Nie będę ukrywać, że przymiotnik „postnuklearny” w tytule zwabił mnie do tej książki. Postapokaliptyczne elementy zostały przez pisarza fajnie wykorzystane. Wszędzie unosi się radioaktywny pył, rodzą się zmutowane dzieci, spotykamy złomiarskie konstrukty itp. Jednak jest to tylko tło – i to należy podkreślić. Nietypowe jak na bajki, ale w takich „promiennych” odcieniach Michał Głowacz widzi te opowiastki.
„Bajki postnuklearnej pustyni” to niesztampowa propozycja czytelnicza. Wbrew tytułowi nie jest to książka wyłącznie dla fanów fantastyki. Jeżeli nie przeszkadza wam „radioaktywne” tło zawartych w niej opowiadań, poczytajcie sobie bajkę na dobranoc. Zielonkawy pył może przygnać błyszczące sny.