Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wydawnictwo Prozami. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wydawnictwo Prozami. Pokaż wszystkie posty
"Wszystkie winy mojej matki" M.M. Perr

"Wszystkie winy mojej matki" M.M. Perr

Uważa się, że instynkt macierzyński to coś wrodzonego. Natomiast Zu matką być nie potrafiła. Artystyczna dusza oraz życiowe doświadczenia, m.in. strata męża, sprawiły, że z córką, Gabrielą, łączy ją bardzo cienka nić. Kiedy Zu trafia do szpitala, dziewczyna zostaje zmuszona do powrotu do Krakowa, a ciotka nalega na odbudowę relacji z matką. Czy to jest możliwe? Rodzinny dom budzi wspomnienia, a my czytając je dowiadujemy się, co tak napiętnowało stosunki obu pań.

Być może M. M. Perr jest wam znana z serii kryminalnej z podkomisarzem Robertem Lwem. Tym razem oddała w ręce czytelników powieść obyczajową. Powieść, w której staramy się przeanalizować przeszłość bohaterów. W większej części książki to Gabriela oddaje się wspomnieniom, ponownie spotyka się z członkami rodziny i poznaje trochę inne spojrzenie na swoją mamę i dzieciństwo. Autorka nie zapomniała oddać też głosu Zu. Nie dlatego, aby ta się usprawiedliwiała – to nie ten typ człowieka – ale, abyśmy chociaż spróbowali postawić się w jej sytuacji.

Powieści „Wszystkie winy mojej matki” można zarzucić, że nie ma w niej zwrotów akcji. Tak. M. M. Perr nie szokuje, zamiast tego prowokuje to przywołania kolejnych wspomnień, a dzięki nim stara się opisać tę rodzinę z uwzględnieniem perspektywy różnych jej członków. Często jest tak, że ta perspektywa wiele zmienia albo tłumaczy, dlatego tak potrzebna jest dobra komunikacja. To ona jest kluczem do budowania relacji.

Czy można nazwać tę książkę psychologiczną? Dobre pytanie. Wydarzenia mają za zadanie zbudować obraz bohaterów, a dokładnie ich dusz, stanów, emocji. Mają udokumentować rozpad więzi. Autorka przy pomocy słowa, sceny, a czasami i symboli zachęca nas do wejścia w skórę bohaterów i zrozumienia dlaczego „zacięli się” na siebie na wzajem. Strony tej książki przesycone są wzajemnymi żalami, zrezygnowaniem, brakiem jakichkolwiek roszczeń.

Jak sprawdziła się M. M. Perr w obyczajowej konwencji? Niebanalnie. Myślę, że jest świadoma, że ta książka nie każdemu się spodoba. Wszak nawet czytelnicy obyczajówek lubią zwroty akcji i potrząśnięcie bohaterami. Natomiast ona postawiła na lekko przesycone niepokojem refleksje, w których czytelnik ma dopatrzyć się pewnych wartości.

[Egzemplarz recenzencki]

"Wicierz" M.M. Perr

"Wicierz" M.M. Perr

Tytułowy Wicierz z powieści M.M. Perr to nadmorska miejscowość. Woda wyrzuca na brzeg ciało kobiety. Wszystko wskazuje na to, że utonęła. Jednak jej syn nie wierzy w wypadek, a ponieważ jest wpływową osobą zamierza to wykorzystać. Jako konsultant do tej sprawy zostaje wysłany warszawski podkomisarz Robert Lew. Znajduje on pewne zaniedbania w prowadzeniu śledztwa i zaczyna ponownie je badać. Wkrótce okazje się, że były inne podobne sprawy. Czy w turystycznej miejscowości grasuje seryjny morderca? A może podobieństwa to zbieg okoliczności, w końcu nad morzem zdarzają się utonięcia?

„Wicierz” to porządnie napisany kryminał. Robert Lew rzetelnie prowadzi sprawę analizując kolejne tropy i dowody wyciągając wnioski. Autorka nakreśla też coś, co możemy nazwać profilem psychologicznym sprawcy. Pokusiła się o „wejście” do jego głowy i napisania kilku fragmentów z jego punktu widzenia. Są one krótkie, ale to wystarczy, żeby czytelnik wyczuł jaki to człowiek, jakie ma problemy, a co za tym idzie motyw. A ów motyw? Zdradzę tyle, że pomysł jaki rozwinęła M. M. Perr dość często pojawia się w powieściach kryminalnych, jednak ona dodała tu pewien element, który nie czyni go tak oczywistym, jak mogłoby się wydawać, przez co sprawca, jego tzw. psychologia jest bardziej skomplikowana.

Obok sprawy kryminalnej dużo miejsca poświęcono wątkom z życia prywatnego Roberta Lwa. Szybko sprawdzam i... to już czwarty tom z tym bohaterem. Przyznam, że od początku książki wyczuwałam, że jest to postać, którą autorka od jakiegoś czasu rozwija. Trochę ciążyło mi, że wcześniej jej nie znałam, ale udało mi się szybko to nadrobić. M. M. Perr sprawnie streściła to co istotne, dzięki czemu pewna luka została wypełniona. A jaki jest sam podkomisarz? Spodobała mi się ta postać. Można go wpisać w nurt „detektyw z problemami”, ale – o dziwo – nie ma w tym wątku wielkiej dramy. Robert Lew nie użala się nad sobą. W pracy pozostaje profesjonalistą, a z tym co przyniósł mu los mierzy się najlepiej jak potrafi.

Miałam ochotę przeczytać porządny kryminał i taki dostałam. Nadmorski kurort (kocham morze), morderstwo (w końcu to kryminał) i dobrze poprowadzona fabuła, gdzie czytelnik jest współdetektywem. Do tego ciekawy profil mordercy. W tym wymiarze nie mam zarzutów. Musicie sobie tylko odpowiedzieć na pytanie, na ile lubicie wątki prywatne w powieści. Czy nie przeszkadza wam, kiedy życiu detektywa pisarz/pisarka poświęca równie dużo uwagi. Podkomisarza Roberta Lwa możemy poznać bardzo dobrze, jako policjanta i człowieka. Mi się ta postać bardzo spodobała i jestem pewna, że przeczytam inne książki, w których się pojawia.

[Egzemplarz recenzencki]

"Ostatnia podróż" Aleksandra Tyl

"Ostatnia podróż" Aleksandra Tyl

Media społecznościowe pokazują wyidealizowane życie. Pięknie wykreowane kadry wzbudzają zazdrość „szaraczków”. Natomiast w literaturze obyczajowej widzę przeciwną tendencję. Tam musi być dramat. Tragedia głównych bohaterów wzrusza czytelników wywołując zachwyty. W ten sposób próbuje oczarować nas Aleksandra Tyl w powieści „Ostatnia podróż”. Jej bohaterka to eksmodelka spełniająca się, jako matka. Zdrowe dzieci, zagraniczne wakacje, markowe ciuchy – może się wydawać, że niczego jej nie brakuje. Jednak niepokoi ją zachowanie męża, który oddala się od rodziny. Wyjaśnienie jego postępowania przychodzi podczas bajkowego rejsu we dwoje. Dla kobiety będzie to cios.

Aleksandra Tyl opisuje nieidealne życie. Patrycja, główna bohaterka, jest sfrustrowana codziennością. Symbolizuje te wszystkie złe chwile, kiedy mamy ochotę po prostu wyjść z domu i nie wracać. Jest to taka postać, o której czytamy i myślimy sobie, że inni radzą sobie gorzej. W tym „jak mi źle” kobietę spotyka tragedia wykraczająca poza sferę codziennych niedogodności. Jaka? Tego dowiecie się z książki. W tym miejscu wyłącznie podkreślę kontrast pomiędzy pięknem i dostatkiem poznanej w powieści rodzinny (w tym okolicznościach cudownego rejsu), a tragedią, jaka ją dotknęła.

Powieść jest niewątpliwie wzruszająca. Po prostu są pewne tematy, które zawsze chwytają za serce. Natomiast mi nie do końca pasował styl autorki. Kiedyś napisałam o Vladimirze Wolffie, że czuję pewne porozumienie z jego prozą. W przypadku Aleksandry Tyl – a raczej powieści „Ostatnia podróż”, bo innych książek autorki nie znam - było kompletnie inaczej. Czytając miałam wrażenie, jakby w tle coś nieprzyjemnie brzęczało. Trudno mi nazwać swoje odczucia, bo są to takie drobne zgrzyty, które w moim zdaniem wymagały wygładzenia. Preferuję również powieści bardziej skoncentrowane na temacie, a Aleksandra Tyl chciała pokazać bohaterów w szerokiej perspektywie i opisała wiele, nawet nie wątków pobocznych, ale po prostu scenek, które nie miały, aż tak mocnego związku z główną linią fabularną. Widzę pewne plusy takiego rozwiązania np. dobre poznanie bohaterów, nawiązanie z nimi więzi, jednak ja preferuję konkretniejsze pisanie.

„Ostania podroż” Aleksandry Tyl to ładna książka, która może przypaść do gustu czytelnikom literatury obyczajowej. Szczególnie tym, którzy lubią, jak pisarze poruszają trudne tematy. Macie przed sobą powieść bez fikuśnych zabiegów literackich, ale przemyślaną i wzruszającą. W mojej ocenie mogłaby być bardziej konkretna, aczkolwiek – to muszę zaznaczyć – autorka nie pisze rozwlekle, raczej wolałabym, aby bardziej skupiła się na temacie. Jeżeli jednak lubicie zobaczyć bohaterów w szerokiej perspektywie, w różnych sytuacjach, być może nie będzie wam to przeszkadzać.

[Egzemplarz recenzencki]

"Trzecie oko wiedźmy" Danka Braun

"Trzecie oko wiedźmy" Danka Braun

Liliana, bohaterka powieści Danki Braun „Trzecie oko wiedźmy”, posiada zdolności paranormalne. Ma prorocze sny, wyjątkowo dobrą intuicję, a także potrafi delikatnie manipulować przyszłością (np. ma wyjątkowe szczęście do pytań na egzaminach). Kobieta jest dość zadowolona z życia, jakie prowadzi, ale jej spokój zniszczą: jedno cycate babsko, dwóch panów i morderstwo.

„Trzecie oko wiedźmy” możemy podzielić mniej więcej na pół. Cześć pierwsza ma charakter obyczajowy. Poznajemy Lilianę, jej rodzinę i innych aktorów tego „spektaklu”. Jest to zlepek różnych epizodów (ułożony chronologicznie) mający przedstawić ich i relacje ich wiążące. W pewnym momencie pojawia się wątek kryminalny. Jedna z postaci jest podejrzana o morderstwo. Pada decyzja o zatrudnieniu prywatnego detektywa i na scenę wkracza Mirek Filer (podobno – wiem tylko z tzw. słyszenia – znany z innych powieści pisarki).

Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością Danki Braun i ogólne wrażenia mam dość dobre, chociaż kilka rzeczy mnie strasznie zirytowało. Zacznijmy od tego co pozytywne. Generalnie tę powieść bardzo dobrze się czyta. Bohaterowie są wyraziści i charakterni, co prowokuje niewymuszony humor. Liliana strasznie mnie wkurzała, bo wydawał się zjeść wszystkie rozumy. Jednak ja walczę z postępowaniem niektórych blogerów i nie uważam, ze każdego bohatera trzeba lubić. Przyznam nawet, że ci irytujący dłużej zostają w mojej pamięci. Autorka zadbała też o akcję. Niby opisuje kolejne postacie, a przy tym dba o to, żeby mieszać, żeby „robić zadymę”. Początkowo zastanawiałam się, czy wstęp do wątku kryminalnego nie jest za długi, jednak stwierdzam, że był on potrzebny, żeby dobrze w ten wątek się wgryźć i go prześledzić.

Zmorą tej powieści są szczegóły. Autorka opisuje każdy, najmniejszy detal. Może jakiś przykład. Jedna z bohaterek prowadzi sklep z eko żywnością. Scenka jest taka, że obsługuje klientkę, a do sklepu przychodzi jej były mąż, ale to nie o tej parze będzie cytat, a o klientce. „ Pani konsulowa z reguły zostawiała w sklepie dużo pieniędzy, tym razem było to tysiąc czterysta sześćdziesiąt złotych, dlatego ekspedientki miały w zwyczaju zanosić siatki z zakupami do jej samochodu.”1 Dla fabuły nie ma żadnego znaczenia, czy to elegancki klient przy forsie, czy Bożena przyszła po bio batona za 5 złotych. Nie wiem po co ta informacja została dodana. Kolejny przykład: „Estera jeszcze została, bo zamierzała z niektórych obecnych tam gości zrobić swoich klientów. Była agentką Towarzystwa Ubezpieczeniowego Warta i chciała przekonać paru ludzi, by zrezygnowali z PZU na rzecz jej firmy.”2 W tym momencie czytelnik dobrze zna Esterę i wie w jakim charakterze pracuje. Zdecydowanie wystarczyłaby informacja, że kobieta zostaje, żeby werbować klientów. Koniec i kropka. Nie trzeba przypominać co robi, a tym bardziej nie trzeba podawać nazw konkretnych firm ubezpieczeniowych. Bardzo nie lubię takiego pisania. Pewnie ktoś będzie próbował bronić autorki, że takie szczegóły pozwalają lepiej poznać bohaterów. Nie zgadzam się z tym. Moim zdaniem to bardzo źle pojęta tzw. plastyczność opisu. Zamiast pięknej aranżacji powstaje zagracony bibelotami pokój. Mnie w najlepszym razie to bawi, ale w dłuższej perspektywie wkurza.

Danka Braun pisząc „Trzecie oko wiedźmy” nie uchroniła się też przed powtórzeniami. Autorka zmienia narratora. Raz opowiada historię ustami Liliany, ale chętnie oddaje głos pozostałym postaciom. Nie zawsze prowadzi to do zmiany perspektywy, w efekcie czytamy kilkukrotnie o tym samym. Potem pojawia się detektyw, który zadaje pytania, więc kolejny raz przypominamy sobie wybrane wątki. Aż szkoda psuć tymi powtórzeniami tak fajną fabułę.

Podsumowując, podobało mi się i nie podobało. „Trzecie oko wiedźmy” to przyjemne połączenie obyczajówki i kryminału z nienachlanie wplecionymi wątkami paranormalnymi. Jest to książka, która wpisuje się w rozrywkowy nurt literatury. Jednak w wielu miejscach powinna zostać lepiej przemyślana. Autorka, zanim coś napisze, powinna dwa razy zastanowić się po co to pisze, żeby pomysł, który zrodził się w jej głowie (nota będę bardzo dobry) przemienić w tekst, który będzie szanował czytelnika i jego czas. Bo każde niepotrzebne słowo to igranie z cierpliwością odbiorcy.

1 Danka Braun, „Trzecie oko wiedźmy”, wyd. Prozami, Warszawa 2022, s. 84-85.

2 Tamże, s. 141.


[Egzemplarz recenzencki]

Copyright © Asia Czytasia , Blogger