Rozmowa. Wymiana kilku zdań. Niby nic
trudnego, a czasami przygotowujemy się do niej jak na wojnę. Tym
bardziej do rozmowy z dzieckiem. Przez bogatą oferta poradników czy
też treści na stronach różnego rodzaju doradców rodzić może
mieć wrażenie, że z dzieckiem trzeba obchodzić się jak z
jajkiem, a we wspólnej rozmowie używać określonych zwrotów, aby
nie „zniszczyć” rozwijającego się organizmu. Ma być
kreatywnie, empatycznie, motywująco. Te oczekiwania mogą
sparaliżować. Rebecca Rolland, logopeda i autorka książki „Nie
pytaj, jak było w szkole”, chce przekonać opiekunów, że „(…)
prowadzenie wspaniałych rozmów wymaga określonych umiejętności,
które można nabyć, udoskonalić i dopasować do każdego dziecka
(…)”.
Jak możecie się domyślić o owych umiejętnościach, o kluczu do
udanej konwersacji jest poradnik jej autorstwa.

Powiem „prosto z mostu”. Ta książka
wymiata. Nie ważne, czy jesteś gadułą, czy skrajnym milczkiem.
Rebecca Rolland wierzy, że każdy potrafi rozmawiać i do rozmów
nas zachęca. Nie chodzi jej o długie dysputy. Udowadnia, że nawet
krótkie wymiany zdań mają ogromną wartość w wychowaniu dziecka.
Autorka wspaniale prezentuje, na jak wiele obszarów ma wpływ
rozmowa. Między innymi wzmacnia wiarę w siebie, rozwija
kreatywność, kształtuje charakter, uczy empatii i wiele, wiele
innych. A przede wszystkimi buduje relacje, a to właśnie ona jest
najważniejszą wartością. Chyba od tego powinnam zacząć, bo z
wielu przytoczonych przez autorkę przykładów wynika, iż to zdrowa
relacja (nie tylko z rodzicem, ale też z innymi bliskimi osobami –
też nauczycielami) sprawia, że dziecko lepiej się rozwija, jest
szczęśliwsze, ciekawsze, a przez to – co ważne dla opiekunów –
lepiej się uczy, jest bardziej świadome swoich mocnych stron i
czuje, że „może zdobyć świat.”. Dzięki tym rozmowom nasze
dzieci staja się lepszymi i mądrzejszymi ludźmi.
Część informacji zawartych w
poradniku „Nie pytaj, jak było w szkole” może wydawać się
intuicyjna, jednak warto je uporządkować i zweryfikować. Autorka
przytacza mnóstwo przykładów, w których można wyczuć, jak
zmienia się przekaz przy użyciu niektórych słów,. Wspaniały
materiał do przeanalizowania i przemyślenia swoje postawy w
rozmowach z dzieckiem.
Ja już wprowadziłam drobne korekty.
Opowiem wam o jeden z sytuacji. Zawsze przerażały mnie rozmowy
podczas usypiania. Moja córka jest gadułą, a mi zależało, żeby
się wyciszyła, a nie „rozkręcała”. Okazało się, że można
się wyciszyć rozmawiając. Wieczorami zazwyczaj czytamy i
postanowiłam pozwalać M. wyrażać na głos wszystkie skojarzenia,
jakie wiążą się z bajką. Nawet podjęłam dyskusję. Zauważyłam,
że dzięki temu lepiej zrozumiał treść. Pomogło jej to tez
zebrać myśli, skoncentrować się na jednej z nich i spokojnie
zasnąć. O dziwo, dyskusja nie wydłużyła procesu, ale nadała mu
luzu, radości, ale też otworzyła drogę do pewnych tematów, które
nie zawsze udaje nam się wywołać w codziennym szaleństwie.
Może się wydawać, że temat książki
„Nie pytaj, jak było w szkole” jest dość wąski. Nić bardziej
mylnego. To co mówimy i jak mówimy to podwaliny wychowania. Rebecca
Rolland chce pokazać, że dzieci nie potrzebują mentorów. Nie
trzeba stać nad nimi niczym nadzorca, a raczej obserwować,
zachęcać, inspirować i wyzwalać to co w nich najlepsze. Aby to
zrobić wystarczy – tylko i aż – rozmawiać.
Rebecca Rolland, „Nie pytaj, jak było w szkole”, przeł. Marta
Komorowska, Justyna Rudnik, wyd. Samo sedno, Warszawa 2023, s. 27.
[Egzemplarz recenzencki]