"Kapturek musi zginąć" A.K. Benedict
A. K. Benedict w powieści „Kapturek musi zginąć” zaprasza czytelnika do makabrycznej gry. Pozwę sobie zacytować fragment intrygującego prologu: „Nawiązanie do śmierci znajduje się na okładce tej książki, a Ty (mam nadzieję) za nią zapłaciłeś. Powiedzmy to sobie otwarcie: stałeś się literackim zabójcą. Po części to Ty jesteś winien temu, co się wydarzy.”1 To Grimm Rozpruwacz (choć ja wolę jego imię przed tłumaczeniem: Grimm Ripper) jest kreatorem tej makabrycznej przygody. Chociaż to też nie jest do końca prawda. I on przerzuca odpowiedzialność za zbrodnie na inne osoby. Katie została porwana, aby pisać. Aby pisać scenariusze morderstw inspirowane baśniami braci Grimm. Jednak wróćmy do Ciebie, drogi Czytelniku. „(…) jeśli jesteś naprawdę wprawnym Czytelnikiem będziesz w stanie rozwiązać tę sprawę i ocalić ofiary. Dać im baśniowe zakończenie.”2
Przyznacie, że powieść „Kapturek musi zginąć” wygląda na intrygujące przedsięwzięcie. Baśnie braci Grimm w oryginale są dosyć brutalne, więc umysł człowieka, który chce mordować według nich musi być wyjątkowo pokręcony. I jeszcze Katie. Porwana pisarka, która ma tworzyć dla niego nowe, mroczne historie bez happy endu. Początkowo nie jest w stanie stukać w klawisze ze świadomością, że ma odebrać komuś życie. Jednak na szali jest jej własne.
Może się wydawać, że A.K. Benedict oddała w ręce czytelników klasyczny thriller inspirowany popularnymi baśniami. Chyba wielu z nas – zresztą ja też – miało takie oczekiwania. Jednak autorka poszła krok dalej. Nie chciała rezygnować z baśniowej atmosfery wprowadzając fabułę w niemal narkotyczne rejony, co dla czytelników tego typu powieści może być zaskoczeniem. Ja nawet lubię takie eksperymenty, ale – w przeciwieństwie do większości opinii o tej książce, jakie do tej pory widziałam – już na początku nie poczułam z nią wielkiej chemii. Tak jak Grimm Ripper, krył się za historiami pisanymi przez kogoś innego, tak i ja miałam dystans do wydarzeń z tej powieści. Nie podniosłam rękawicy jaką rzuciła mi A.K. Benedict, nie dałam się wplątać w jej gierki.
„Kapturek musi zginąć” to powieść z ogromnym potencjałem. Powieść śmiała i oryginalna. I trudno mi do końca sprecyzować, dlaczego wrzucam ją do worka „czegoś tu zabrakło”. Nie brak tej książce mroku, a nawet brutalności. Więc czego brak? Osaczenia. Stawiając czytelnika na miejscu kata, siły sprawczej, autorka – paradoksalnie – postawiła go obok wydarzeń. Jest aktywnym, ale jednak obserwatorem.
1 A.K. Benedict, „Kapturek musi zginąć”, przeł. Elżbieta Pawlik, wyd. Luna, Warszawa 2025, s. 9.
2 Tamże.
[Egzemplarz recenzencki]


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz