Pokazywanie postów oznaczonych etykietą S.J. Scott. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą S.J. Scott. Pokaż wszystkie posty
„Ćwicz każdego dnia. 32 sposoby na kształtowanie nawyku trenowania. (Nawet jeśli nie lubisz ćwiczyć)” S.J. Scott

„Ćwicz każdego dnia. 32 sposoby na kształtowanie nawyku trenowania. (Nawet jeśli nie lubisz ćwiczyć)” S.J. Scott

Wszyscy wiemy, że ruch to zdrowie. Myślę, że każdy kto doświadczył siedzącej pracy poczuł jej konsekwencje. Mnie od tkwienia przy biurku bolały plecy. Dolegliwość ta w cudowny sposób przeszła, po tym jak zostałam mamą. Dziecko zapewnia mi porządną porcję aktywności fizycznej. Niektórym jednak trudno jest się zmotywować. Brak czasu, niewiedza, wstyd zła pogoda – powodów do niećwiczenia znajdziemy mnóstwo. S.J. Scott pragnie pokazać, jak walczyć z tymi przeszkodami, aby sport stał się naszym nawykiem. Bo nawyk wchodzi w krew i nie trzeba się specjalnie namęczyć, żeby go zrealizować.

W książce „Ćwicz każdego dnia. 32 sposoby na kształtowanie nawyku trenowania. (Nawet jeśli nie lubisz ćwiczyć)” - szybka dygresja: okropne są te długaśne podtytuły – podpowiada, jak walczyć z najpopularniejszymi wymówkami od treningu. Każdy rozdział to jakaś przeszkoda i metody jej „przeskoczenia”. Autor zachęca nas do przeanalizowania swojej motywacji i zidentyfikowania problemów. Następnie daje recepty na ich rozwiązanie. Często proponuje kilka taktyk dla pokonania jednej przeszkody, możemy więc przetestować, która najlepiej na nas zadziała.

Wszystko fajnie, ale zapewne zapytacie się, kim jest ten facet, że pozwala sobie dawać tego typu rady. Oddaję mu głos: „(…) nie jestem trenerem osobistym, lecz uważam się za kogoś kto od 25 lat lat z powodzeniem rozwija nawyk codziennego trenowania.”1 Następnie następuje wyliczenie aktywności, które S.J. Scott uprawia. Dodać również wypada, że jest on autorem kilku książek o tzw. zdrowych nawykach. „Celem moich książek jest pokazywanie, jak ciągły rozwój właściwych nawyków może prowadzić do lepszego życia.”2 Na pierwszy rzuty oka może sprawiać wrażenie amatora, który znalazł sposób na zarobienie kasy, ale skoro mu się udaje pielęgnować dobre nawyki i robi to bez wysiłku, dlaczego ma nie dzielić się swoimi metodami. Pisze do rzeczy, więc może warto pochylić się nad jego książką.


Co jest bardzo ważne w tego typu publikacji, S.J. Scott nie wywiera presji na czytelniku. Nie „wciska” skomplikowanych planów treningowych, nie namawia na „więcej, szybciej, mocniej”. Autor zachęca do aktywności w ogóle. Prosi odbiorcę, żeby nakreślił własne cele. Nie jest ważne, czy chcesz schudnąć, czy zmobilizować się do codziennego spaceru. Obie drogi są dobre, bo są twoje, a S.J. Scott chce ci pomóc konsekwentnie nimi kroczyć.

Książkę czyta się przyjemnie. Została napisana w ciepłym i prostym stylu. Przyczepię się tylko trochę do tzw. lokowania produktu. Może najpierw cytat: „Nawiąż kontakty na żywo. Odwiedź serwis MeetUp.com i poszukaj grup zainteresowań związanych ze zdrowiem i fitnessem.”3 W sumie nie ma nic złego w podsuwaniu czytelnikowi gotowych narzędzi, jednak chyba wolałabym, żeby w tekście zostało użyte ogólne sformułowanie, a przykłady aplikacji, adresy do portali itp. zostały dodane w przypisie czy aneksie. Jasne jest, że autor korzysta ze stron popularnych w jego własnym kraju. One niekoniecznie będą przydatne dla odbiorcy z zagranicy.

Poradnik „Ćwicz każdego dnia” oceniam jako przydatny. Ja już kilka lat temu zidentyfikowałam aktywności fizyczne, które lubię i przyznaję, że chcieć to móc. Z czasem klub fitness przekształciłam na zabawę w parku czy otwartej siłowni, żeby nie musie organizować opieki dla dzieci. Wiem, że to nie to samo, ale mnie to rozwiązanie satysfakcjonuje i pozwala pozostać w formie. Nie szukajcie wymówek, zacznijcie ćwiczyć.

1 S.J. Scott, „Ćwicz każdego dnia. 32 sposoby na kształtowanie nawyku trenowania. (Nawet jeśli nie lubisz ćwiczyć)”., przeł. Piotr Cieślak, Joanna Sugiero, wyd. Sensus, Gliwice 2022, s. 8.

2 Tamże.

3 Tamże, s. 42.

„Rodzinny mindfulness. 26 nawyków, dzięki którym ty i twoje dziecko będziecie bardziej obecni i mniej zestresowani” Barrie Davenport, S.J. Scott

„Rodzinny mindfulness. 26 nawyków, dzięki którym ty i twoje dziecko będziecie bardziej obecni i mniej zestresowani” Barrie Davenport, S.J. Scott

Mindfulness (pol. uważność) to trend, który ma pomóc człowiekowi żyć i cieszyć się chwilą, wyznaczyć priorytety i dać sobie czas na odpoczynek od wszechobecnego pędu. Barrie Davenport i S.J. Scott przygotowali poradnik wdrażający jego zasady do rodzicielstwa. Skierowany jest on do rodziców i opiekunów dzieci do 5 roku życia. Czy prezentowane rozwiązania będą ułatwieniem w macierzyńskim kieracie?

Powiem prosto z mostu. Takiego pitu, pitu dawno nie czytałam. Na tym mogłabym zakończyć swoją opinię, ale trochę po pastwię się nad tą książką. Zresztą wiem, ze bylibyście rozczarowani, gdybym nie rozwinęła swojej myśli.

Publikacja rozpoczyna się od tego co mamy rozumieć przez „uważność” i uważne rodzicielstwo, czym się to objawia i jakie przynosi korzyści. Zacytuję wam akapit, który ma być definicją. „Uważne rodzicielstwo polega na zachowaniu się w celowy, świadomy i uważny sposób zarówno w tych lepszych, jak i gorszych chwilach. To dawanie sobie przestrzeni i osiąganie umysłowego skupienia, dzięki któremu możesz działać proaktywnie, zamiast reagować bez zastanowienia na nagłą sytuację, a także odnajdywać w sobie życzliwość i wyrozumiałość podczas interakcji z dziećmi i ze współmałżonkiem.”1 Możecie nazwać mnie półgłówkiem, ale nic z tego nie rozumiem. Na szczęście później autorzy rozwijają temat, z czego mogłam – nie wiem czy dobrze – wywnioskować, że chodzi o naukę cieszenia się z tego co się ma (tak w bardzo telegraficznym skrócie). Uznałam, że to co napisano w tej części nie jest dla mnie szczególnie odkrywcze, ale co człowiek to opinia, więc czytam dalej.

Następnie odniesiono zasady „uważności” do opieki nad dziećmi na różnym etapie rozwoju: 0-1, 1-3, 3-5 lat. Dawno tak się nie uśmiałam, czytając poradnik. Miałam wrażenie, że autorzy przeczytali kilka książek i wynotowali to co im się spodobało, nie zastanawiając się, czy ma to sens. Już kiedy opowiadali o swoim rodzicielstwie coś mi nie grało. S.J. Scott napisał, ze ma dwoje dzieci. Jedno jest raczkującym maluchem, a drugie dopiero się narodziło. Potem wspomina coś o nocniku, myślę sobie „szybko, ale niektórzy próbują sadzać dzieci już przed roczkiem”, aż w końcu wspomina coś o „buncie dwulatka” i w tym momencie zdziczałam – dwulatek, który raczkuje (?!) - może po prostu lubi wędrować na kolanach.

Każdy z etapów poprzedzony jest krótkim opisem, jak rozwija się wtedy dziecko. I tu perełeczka: „W okresie między trzecim a piątym miesiącem rozwój dziecka następuje bardzo szybko. Może ono nauczyć się odwracać i siedzieć bez podparcia.”2 Kto widział siedzącego 3-, 4-, 5 miesięczniaka ręka w górę. Ja słyszałam o jednym półrocznym chłopcu, który nauczył się siadać, ale jest to raczej wyjątek. Pamiętam jak w wieku pięciu miesięcy byłam z dzieckiem w poradni i pediatra pytała się mnie o obracanie się. Córka potrafiła wtedy przewrócić się na brzuch, ale nie umiała wrócić – utkwiło mi to w głowie, bo strasznie ją to frustrowało. Lekarka orzekła, że to bardzo dobrze, że jej umiejętności są stosowne do wieku. Wracając do książki „Rodzinny mindfulness” - merytoryczne dno.

W wielu punktach miałam wrażenie, że autorzy sobie przeczą. Najpierw każą skupić się na chwili i nadmiernie nie rozmyślać o przeszłości, a w innym miejscu, każą ją analizować. Piszą o nauce odpuszczania, a w innym miejscu sugerują wprowadzenie rutyny wpisując w plan dnia godziny, kiedy weźmiecie dziecko na kolana – absurd! Trzy słowa o rutynie. Nie chcę powiedzieć, że jest ona zła, wręcz przeciwnie, daje poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa. Uwielbiam ją, jednak przy dziecku – szczególnie niemowlęciu – musiałam ją zarzucić. W moje życie wkradło się tyle zmiennych, że chęć realizacji planu dnia przyprawiała mnie o frustrację. Nie mówiąc już o tym, że dziecko (i dorosły też) powinno jeść, kiedy jest głodne, a przytulać się kiedy tego potrzebuje, nie bo ty rodzicu mu karzesz.

Jeszcze kilka słów o strategiach wychowawczych, które proponują autorzy. Jest tu kilka fajnych rozwiązań, jednak opisane są dość ogólnie. Myślę, że więcej przykładów, a nawet rozpisanie scenki rodzajowej pomogłoby czytelnikom zrozumieć o co chodzi.

Zaniepokoiło mnie jednak coś innego. Zawsze zapala mi się czerwona lampka, kiedy w stosunku do - szczególnie małych – dzieci padają słowa „dyscyplina” i „kara”. Z jednej strony autorzy piszą o aktywnym słuchaniu i empatii, a z drugiej proponują spisanie sztywnych zasad i metodę izolacji. „Złoszczenie się, kary fizyczne i obwinianie dziecka tylko wywołują w nim strach i ranią je.”3 czytamy w jednym miejscu i to jest akurat mądre stwierdzenie. Tylko, ze za kilka stron dobre wrażenie opada, kiedy zostaje zaproponowane, aby odesłać dziecko do swojego pokoju, czy też specjalnie wyznaczonego miejsca, aby przemyślało swoje zachowanie i się wyciszyło. Ta metoda została opisana w stosunku do dzieci w wieku 1-3. Czy takie dziecko rozumie swoje emocje? Czy siedzenie w kącie pozwoli mu zrozumieć, dlaczego nie może dostać rzeczy, której pragnie? Odpowiedzcie sobie sami. Autorzy łaskawie pozwalają uprzedzić dziecko, że jak będzie się źle zachowywać np. kopać siostrę, to pójdzie do kata i zachęcają do mówienia, ile będzie trwała kara – ludzie! Moja czterolatka nie ma pojęcia ile to jest minuta. Jak jej na czymś zależy to pokazuje 10 palców i pyta się, czy tyle minut będziemy to robić, bo wydaje się jej, że to ogromna ilość. Gdzie tu empatia? Gdzie tu wytłumaczenie, takich realnych konsekwencji złego zachowania np. siostrę rozboli noga, albo nie dostaniesz tego bo możesz się skaleczyć. Znam jedną parę, która stosuje taką metodę wobec swoich dzieci. Nauczyła je ona jednego. Odstoję swoje spokojnie i dam mamie buzi to będzie spokój.

Będę pomału kończyć, bo rozpisałam się aż za bardzo. Najchętniej to wcale nie opowiadałabym o tej książce, ponieważ wolałabym żeby przeszła bez echa, jednak zobowiązałam się i muszę dotrzymać słowa. Pomińmy konkretne metody. Może ktoś uważa, że kary są okej – jak chcecie możemy dyskutować, nie ma problemu. Ja nie pochwalę czegoś, co uważam za szkodliwe. „Rodzinny mindfulness” to poradnik napisany ładnymi słówkami, ale niekonsekwentny i chyba bardziej skupiony na uszczęśliwieniu rodzica niż dziecka, chociaż ja nie poczułam dawki empatii nawet w swoim kierunku. Pozory profesjonalizmu nie ukryją, że ta książka jest o niczym. Nie zastąpi obserwacji pociechy i kierowania się intuicją. Dla mnie jest to tylko wyciąganie kasy.

Jeszcze w jednej kwestii nie mogę się opanować. Publikacja jest opatrzona klauzulą, że wydawca i autorzy nie ponoszą winy i konsekwencji za stosowanie metod w niej zawartych. Takie wiecie, prawnicze bla, bla, bla... Prawna odpowiedzialność zostaje zdjęta. Pamiętajcie jednak Państwo, że jest coś takiego, jak budowanie wizerunku. A zaufanie czytelników, to większa sprzedaż.

1 Barrie Davenport, S.J. Scott, „Rodzinny mindfulness. 26 nawyków, dzięki którym ty i twoje dziecko będziecie bardziej obecni i mniej zestresowani”, tłum. Joanna Sugiero, wyd. Sensus, Gliwice 2021, s. 9.

2 Tamże, s. 53.

3 Tamże, s. 95.

Copyright © Asia Czytasia , Blogger