"Mickey7" Edward Ashton

„W ciągu ostatnich ośmiu lat umierałem sześć razy. Można by pomyśleć, że się do tego przyzwyczaję.”1 Tytułowy Mickey z powieści Edwarda Ashtona ma nietypową fuchę. Bierze udział w ekspedycji mającej na celu kolonizację nowej planety, a poleciał w roli tzw. wymienialnego. Dostaje on najgorsze, najbardziej ryzykowne zadania. Testuje się na nim rozwiązania mające pomóc ludziom przetrwać do nowego środowiska. Jeżeli Mickey zginie jest odtwarzany na nowo. Na początku książki poznajemy jego siódmą wersję. W wyniku wypadku podczas zwiadu Mickey7 zostaje uznany za zmarłego i „rodzi się” Mickey8. Jednak Siódmy wraca do bazy, a zwielokrotnienie jest niezgodne z regulaminem. Który z nich ma większe prawo by istnieć?

Edward Ashton przedstawia ciekawą koncepcję nieśmiertelności. Mogłoby się wydawać, że jest ona niejako pożądana, ale w powieści „Mickey7” nie jest ona przywilejem, a karą. Na stanowisko wymienialnego raczej nikt nie zgłasza się dobrowolnie. Znajdują się też grupy ludzi – a nawet całe ideologie – gardzące tą procedurą. Pojawia się też pytanie, na ile kolejne wersje Mickeya są pierwszym Mickeyem. Obserwując Siódmego i Ósmego odnosimy wrażenie, że to kompletnie inne osoby, a jednak są tą samą osobą.

„Mickey7” to niewątpliwie powieść science-fiction, ale trudno mi ją sklasyfikować bardziej precyzyjnie. Na pewno nie jest to książka akcji. Owa jest, ale dość skąpa i to nie ona napędza fabułę. Pojawiają się też ciekawe kwestie etyczno-filozoficzne, ale nie dominują. Charakter tej książki determinuje główny bohater i zarazem narrator, czyli Mickey7. Jest on z wykształcenia i zamiłowania historykiem i z takiej, kronikarskiej, perspektywy referuje nam swoje doświadczenia, a także nawiązuje do innych wypraw kolonizacyjnych. Przytacza ich sukcesy i porażki. Daje to całkiem ciekawy obraz tego procederu.

Interesująca książka. Przyznam, że spodziewałam się mocniejszych akcentów etycznych. Żebyśmy się dobrze zrozumieli, Edward Ashton stawia dobre pytania, ale obojętność bohatera gdzieś tłumi ich wydźwięk. Myślałam również, że akcja będzie bardziej dynamiczna, tymczasem autor podszedł do fabuły wyjątkowo spokojnie. Jednak książkę czytało mi się całkiem dobrze, a historie poprzednich ekspedycji nawet mnie wciągnęły Mogę napisać, że jest to lekkie science-fiction poruszające pewne moralne zagadnienie w całkiem przystępnej formie.

1 Edward Ashton, „Mickey7”, przeł. Paweł Dembowski, wyd. Zysk i s-ka, Poznań 2024, s. 46.

[Egzemplarz recenzencki]

9 komentarzy:

  1. Kolejny ciekawy wpis, który dobrze się czyta :) Gratuluje

    OdpowiedzUsuń
  2. Może kiedyś, może kiedyś przeczytam ;-) .

    OdpowiedzUsuń
  3. Polecę może ten tytuł koleżance, która lubi science-fiction. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakoś nie czuję, by była to książka dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę przyznać, że nie czytałam wcześniej książek, w których był ujęty motyw kosmosu. Brzmi ciekawie ten motyw z "odrodzeniem". Może dam jej szansę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Gracias por la reseña. Lo tendré en cuenta. Te mando un beso.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedyś zaczytywałam się tego typu książkami. Moje gusta się zmieniły.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawy dylemat. W takiej książce zbyt szybka akcja byłaby chyba nie na miejscu.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Asia Czytasia , Blogger