"Matka na obiad" Shalom Auslander

Tradycja. Czasami bywa... niewygodna. To lekko powiedziane w przypadku rodziny Kanibali. Kiedy umiera członek takiej rodziny ta powinna go zjeść. Matka Siódmego dobrze przygotowała się na swój pogrzeb. Czując, że koniec jest bliski regularnie odwiedzała Burger Kinga. Teraz każdy dostanie swój przydział. „Zdaniem ojców narodu bycie spożytym po śmierci to jest wielki zaszczyt, a wielki dyshonor – bycie pogrzebanym.”1 Nad łożem zmarłej rodzi się dyskusja, czy Ama – jak nazywały ja dzieci – zasłużyła na taki honor. Ama była tradycjonalistką – można o niej powiedzieć „radykalna Kanibalka” - co podzieliło rodzinę. Część dzieci miała dość kultywowania starych obrzędów, inni wiernie stali przy mamie, a niektórzy byli po prostu zmęczeni. Czuli, że tzw. spuścizna nie pozwala im normalnie żyć, ale potrzebowali też określić swoją tożsamość.

„Matka na obiad” okazała się takim rodzajem satyry, jaki ja bardzo lubię. Absurdalna historia z konkretnym przesłaniem. Napisania jasno, klarownie, a przy tym z dużą dawką czarnego humoru i pomysłowymi grami słów. Owszem, momentami wulgarna i brutalna, ale w takiej literaturze trochę chodzi o to, żeby strzelić czytelnika chamskim sierpowym. Chodzi o to, żeby sprowokować, a to jest najbardziej efektywny sposób, bo treść nie umyka za poetycką zasłoną. Ją się wygrzebuje niczym złoto z bagienka.

Shalom Auslander pisze o tożsamości, tradycji, korzeniach. Natomiast ja czytejąć tę książkę zastanawiałam się nad podziałami w ogóle. Odejdźmy na chwilę od nacjonalizmów, chociaż Ama – gdyby nie była imigrantką na pewno „goliłaby się na łyso”. Kiedyś przy okazji dyskusji na temat praw człowieka prowadzący ją profesor rzucił tezę, że sztucznie tworzy się kolejne mniejszości. Ja od tego czasu jestem rozdarta pomiędzy szeroko pojętą tolerancję, a poglądem, że wszyscy jesteśmy po prostu ludźmi. Auslander wręcz wyśmiewa się z tych podziałów. I tu znowu muszę zaznaczyć, że chamsko acz inteligentnie. Jest taka scena, w której Siódmy zakochuje się w dziewczynie, bo ta nie określa swojej narodowości, mówi, że jest po prostu człowiekiem. Widać w tym, jak bardzo jest on zmęczony „truciem” matki, widać w tym namiastkę buntu, a może szukania normalności nieskażonej tradycjami. Jednak Siódmy też obawia się zerwać ze swoimi korzeniami. Nie praktykuje kanibalskich tradycji, ale myśli, krąży wokół duchów przodków.

Na prawdę niezłą powieść zafundował nam Shalom Auslander. Być może trochę zbyt radykalnie forsuje swój punkt widzenia, jednak jest to niejako usprawiedliwione zamysłem tej książki. Autor stawia pewne tezy, które broni w dość karykaturalnym stylu. Możemy się zgadzać, albo nie. W takich przypadkach polemika zawsze jest w cenie, a wręcz wzbogaca lekturę.

1 Shalom Auslander, „Matka na obiad”, przeł. Maciej Stroiński, wyd. Filtry, Warszawa 2022, s. 98.

1 komentarz:

  1. Chętnie sprawdzę, czy zgodzą się z autorem, czy też będziemy polemizować.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Asia Czytasia , Blogger