"Wyśniona" Frank Bell

Pamiętacie biblijny potop, kiedy to Bóg wymierzył ludziom karę i świat zniknął pod falami wody. Poniekąd człowiek zaczyna karać siebie po raz kolejny. Dochodzą do nas pogłoski o topniejących lodowcach i podnoszącym się poziome wody. Gdzie uciekać kiedy dojdzie do najgorszego? Bohaterowie powieści Franka Bella pt. „Wyśniona” skryli się w podziemnej Oazie. Ocaleli, zorganizowali struktury władzy, system pozyskiwania zasobów związany z miedzią (bo ona okazała się najbardziej dostępna w tym rejonie), a także bardzo zaawansowany sposób edukacji oparty na śnie. Brzmi nieźle. Najważniejsze, że znalazło się miejsce, w którym można przeczekać katastrofę. Jednak jakoś trzeba żyć. Niezadowolenie ludzi rośnie, a rządzący nie uciekną od żadnych metod, aby utrzymać władzę.

W „Wyśnionej” mamy pozornie klasyczny obraz świata po apokalipsie. Przerażeni ludzie żyjący w nędznych warunkach i panujący nad nimi despoci. To co jest nowe i ciekawe to system w jakim szkoli się młodych mieszkańców Oazy. Podłącza się ich do tzw. Kompletu, dzięki któremu przenoszeni są do wirtualnego świata. Uczą się tam, zdobywają punkty, mogą kreować siebie odblokowując kolejne opcje i tworząc własne ikony. Brzmi jak fascynująca interaktywna zabawa. Tak naprawdę młodzi poddawani są daleko idącej propagandzie. Jednak są wśród nich tacy, którzy są odporni na „pranie mózgu”. Jednym z nich jest Paweł Swain. Ucieka, aby szukać informacji o swoim ojcu, a przez przypadek staje się symbolem nowej rewolucji. Czy nastolatek będzie w stanie wygrać z bezwzględnym dyktatorem i jego armią lembasów?

Frank Bell oczarował mnie lekkim piórem. „Wejście” w świat powieści science fiction nie zawsze jest dla czytelnika łatwe. Musimy go poznać „od podszewki”, a to wymaga czasu, którego nie mamy, bo chcemy cieszyć się fabułą książki. Frank Bell bardzo sprawnie wciąga nas w wir przygody, stawia przed bohaterami kolejne problemy, zadaje trafne pytania, odsłaniania kolejne elementy postapokaliptycznej rzeczywistości. Przyznam, że dość szybko (literacko) zadomowiłam się w tym miejscu.

Owa lekkość stylu oraz konsekwentne posuwanie fabuły do przodu sprawiła, że autorowi udało się zamaskować pewne niedoróbki. Ja weszłam w taki stan, że czytałam i nie interesowało mnie, iż czegoś nie zrozumiałam. Jednak po ochłonięciu muszę przyznać, że mniej więcej w połowie książki wkrada się pewien chaos. Frank Bell przenosi ciężar „dźwigania” akcji z młodych cywili (bo właściwie mamy tu dwóch ważnych dla fabuły nastolatków) na barki rządzących. Pozawala to na spojrzenie na wydarzenia z różnych perspektyw, ale jako czytelnik miałam poczucie, że (nagle) odkrywam tę powieść z bohaterami, których słabo znam.

Zakończenie czytania „Wyśnionej” pozostawiło mnie z kilkoma niewiadomymi. Szczególnie doskwiera mi, że nie do końca zrozumiałam motywację rządzących. Nakłady, które ponieśli, aby skonstruować Komplety wydają mi się niewymierne wobec celów, jakie im przyświecały. Również nie do końca rozumiem, jak działają wszystkie elementy zaprojektowanego na potrzeby powieści świata. Dlatego, pomimo wspaniałej przygody, którą mogłam przeżyć na stronach tej książki, dostaje ona ode mnie małego minusa.

Przyczepię się też do kilku kwestii językowych. Właściwie pisarz science fiction ma w tym obszarze dużą swobodę, ale... Spójrzcie sami. Uczniowie korzystający z Kompletu pojawiają się w nim jako ikony, które można ulepszać. Z czym kojarzy się słowo ikona w odniesieniu do informatyki? Z obrazkiem na pulpicie komputera, w który klikamy, aby otworzyć program. Przenosząc się do kompletu uczestnik tworzy raczej swój awatar.

Przykład numer dwa. Mieszkańcy Oazy zamieszkują... kantory. To słowo wywołało u mnie ogromną konsternację, bo na początku byłam przekonana, iż bohater mieszka w dzielnicy handlowiec. Sprawdziłam znaczenia słownikowe i nie zmalałam powiązania pomiędzy kantorem a lokalem mieszkalnym. No chyba, że ktoś jest pracoholikiem i nocuje w biurze.

A czy wiecie czym są lembasy? To chlebek elfów znany z tolkienowskiego Śródziemia. Co robi on w Oazie Franka Bella? Nie ma go tu, ale funkcjonuje to słowo. Oznacza ono strażnika. Jak autor to powiązał? Trudno powiedzieć. Jednak największy żal mam, że nie wyjaśnił dlaczego jest ono obraźliwe.

Ostatnia kwestia związana jest z tym, jak zbudowana jest Oaza. Ma ona 50 pięter. Liczonych od wejścia ku dołowi. Problem zaczyna się, kiedy sobie uświadamiamy, że zjeżdżając w dół (przykładowo z piętra 30 na 25) wychodzimy do góry.

Ktoś powie, że się czepiam. Być może. Jednak wiecie jak to jest z muchą, która wpadnie do mieszkania. Nie jest groźna, ale jej bzyczenie wkurza.

Frank Bell wydaje się bardzo obiecującym autorem science fiction. „Zabłysnął” dobrym pomysłem i lekkim piórem. Jego powieść „Wyśniona” nie jest idealna, ale na mnie wywarła bardzo dobre wrażenie. Będę z niecierpliwością wypatrywać, co pisarz ten nam jeszcze pokarze.


[Egzemplarz recenzencki]

8 komentarzy:

  1. Recenzja ciekawa, ale książka nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka nie dla mnie, ale fajnie ją przedstawiłaś.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie dla mnie, ale wiem, komu mogłabym polecić ten tytuł. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jestem fanką sf, ale zdecydowanie ta postapokaliptyczna fabuła do mnie przemawia- dziękuję za Twoją recenzję :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo rzadko sięgam po science fiction :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Intrygująco i bardzo ciekawie biorąc pod uwagę słowa, na które zwracasz uwagę 🤔 Albo tłumacz się nie przyłożył, albo miało być zbyt oryginalnie 😉 Jakby nie patrzeć, dopiero o po przeczytaniu książki można wyciągnąć osobiste wnioski 😉

    OdpowiedzUsuń
  7. Tytuł książki jak i sama okładka może się wydać bardzo banalna i nie zachęcająca czytelnika do przeczytania. Trzeba się mocno postarać, aby ktoś po tę książkę sięgnął. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mój gatunek, więc póki co sobie daruję ;) Może w przyszłości dam jej szansę ;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Asia Czytasia , Blogger