"Trans śmierci" Graham Masterton

Kiedy wybucha pożar w jednej z jego fabryk Randolph, kończy wakacje i wraca sprawdzić, co się wydarzyło oraz wydać dyspozycje. W trakcie jego nieobecności dochodzi do tragedii. Czterech mężczyzn włamuje się do domku nad jeziorem i brutalnie morduje jego rodzinę. Zbieg okoliczności czy porachunki bawełnianych magnatów, zemsta grupy upokorzonych przedsiębiorców? Leżąc w szpitalu po szoku związanym z tą straszną informacją, Randolph poznaje doktora Ambarę, który opowiada mu o hinduskich wierzeniach, gdzie dusze doświadczają reinkarnacji, ale też można wkroczyć w coś w rodzaju transu śmierci i spotkać się z tymi, którzy jeszcze czkają na nowe wcielenie. Ta myśl staje się obsesją pogrążonego w żałobie mężczyzny. Leci do Indonezji, aby pośmiertnie, jeszcze raz, spotkać się ze swoją rodziną.

Okrutne zbiry czy przerażające demony śmierci? Graham Masterton dał swojemu bohaterowi ciężki wybór. Chociaż ten jest zdeterminowany, aby stawić czoła wszelkim przeciwnością. Popycha go nadzieja. Nadzieja na ponowne zobaczenie bliskich. Nie ukrywam, że byłam ciekawa, jakie akcenty położy autor w tej historii. Czy więcej tu będzie USA czy Bali, gdzie bohater ma doświadczyć rzeczonego transu. Bilans wypada na rzecz Ameryki. Masterton rysuje przedsiębiorców bezwzględnych w prowadzeniu biznesu, wyjątkowo agresywnych w działaniu. Aczkolwiek prowokator nagonki na Randolpha ma też prywatne pobudki, które są chyba silniejsze niż interesy. Jest brutalnie. Tu się nie morduje strzałem w głowę. Tu ofiary doświadczają wielogodzinnych tortur.

Jeżeli chodzi o hinduizm, to jest on szczególnie widoczny w finale. Mam wrażenie, że autor potraktował ten temat nieco „po łebkach”, niepotrzebnie rozciągając powieść zbędnym opisami, czy kulawymi dialogami. Te drugie wydają mi się wyjątkowo sztywne, ale może to maniera pisania w latach 80. XX wieku. Niemniej przyjdzie nam nieco poczekać aż zobaczymy zaświaty. Co prawda troszeczkę „liźniemy” już w prologu, jednak to tylko „degustacja”. Natomiast zakończenie jest spektakularne. Objawią się w nim najgorsze koszmary świata umarłych.

„Trans śmierci” to horror i dramat z elementami slashera oraz egzotycznych wierzeń. Powieść ciekawa, ale nie bez mankamentów. Natomiast bardzo w stylu Mastertona. Uczciwie mówiąc nie spodziewałam się w jego książce wiele metafizyki, a raczej spektakularne obcinanie nóg. Jeżeli przymkniecie oczy na nierówne tempo i nieco „kwadratowe” dialogi okaże się, że całkiem, całkiem czyta się tę powieść.

[Prezent]

3 komentarze:

  1. Fajnie opisałaś mroczny i zarazem fascynujący świat Mastertona i pokazałaś kontrast między brutalną rzeczywistością USA, a mistycznym wymiarem Bali. Twój komentarz daje dobry obraz zarówno mocnych stron, jak i słabszych momentów powieści.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiele dobrego słyszałam o twórczości tego autora i muszę wreszcie zacząć sięgać po jego książki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gracias por la reseña. Tomó nota. Te mando un beso.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Asia Czytasia , Blogger