Zaczarowane Miasto - A.E. van Vogt


Czytam sobie stare, dobre „Rakietowe szlaki”. Jedno opowiadanie podoba mi się bardziej, inne mniej,  a jeszcze inne wcale. Nagle czytam zdania, które poruszają mnie bardzo mocno:

Miasto musiało przystosować się do niego. Chociaż wątpił czy potrafi mu poważnie czymś zagrozić postanowił spróbować. Działanie strachem to jedyny sposób podporządkowania miasta swoim potrzebom. Jedyna szansa przetrwania.

Zapytacie: Co to za miasto? Do kogo ma się przystosować? Już tłumaczę.


Na Marsie rozbiła się rakieta. Poza Jennerem, pilotem, nikt nie przeżył. Przemierzając pustynię, nasz bohater trafia na porzucone miasto. Okazuje się ono ciekawym tworem. Zbudowane jest z materii, która zaspokaja wszystkie potrzeby mieszkańców tzn. wystarczy usiąść do stołu żeby pojawiło się jedzenie, czy po prostu wejść pod prysznic, żeby go uruchomić. Niestety, dla Jennera,  potrzeby Marsjan są całkiem inne niż potrzeby Ziemian. W ich domach jest za gorąco, jedzenie jest wręcz trujące, a jeszcze do tego rozbitkowi kończą się zapasy wody. Jenner postanawia, że musi zmusić materię tworzącą miasto, aby ewoluowała i zaczęła spełniać jego potrzeby. Jakie metody zastosuje i czy będą skuteczne. Zapraszam do czytania bo rezultat jego działań będzie zaskakujący.

Opowiadanie jest bardzo ciekawe. Czytając miałam wrażenie,  jakby ktoś przeniósł Beara Gryllsa (lub inna gwiazdę survivalu) na Marsa, a my obserwujemy, czy sobie poradzi.

Do zaprezentowania Wam tego opowiadania skłonił mnie wspomniany już cytat. Byłam w szoku logiki bohatera. Zero szacunku wobec planety, na której znalazł się łasce. Twierdzi, że to miasto musi się jemu podporządkować. A ja cały czas zadawałam pytanie: Dlaczego? Przecież to on chce przetrwać. Miasto nie ma żadnego interesu w utrzymywaniu go przy życiu. Wszak człowiek zużywa jego zasoby.

Opowiadanie świetnie się kończy. Po przeczytaniu byłam pozytywnie zaskoczona. Polecam nawet nie-fanom sci-fi. Potraktujcie je jako reality show.

TUTAJ informacja gdzie można znaleźć opowiadanie.

Cytat: Zaczarowane miasto, A.E. Van Vogt, tłum. J. Zakrzewski [w:] Rakietowe szlaki: opowiadania fantastyczno-naukowe, 1958

26 komentarzy:

  1. Znam kogoś, komu na pewno pokaże Twojego posta, bo jestem pewna, że to opowiadanie bardzo tę osobę zaciekawi. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielbicieli gatunku będą zainteresowani :)

    OdpowiedzUsuń
  3. myślę że wiele osób będzie zainteresowanych :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fani gatunku będą zainteresowani tą propozycją :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham science-fiction, ale nie lubię opowiadań. Dla mnie im więcej stron ma książka, tym lepiej. I co tu zrobić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko będzie nam się dogadać w tym temacie. Może popatrz na to tak, że niektóre antologie są dosyć grube :DD

      Usuń
  6. Brzmi intrygująco, zdecydowanie mnie zaciekawiłaś, a ja mam słabość do sci-fi, mimo że rzadko czytam ten gatunek.

    OdpowiedzUsuń
  7. fajny pomysł na książkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby temat rozwinąć

      Usuń
  8. Nie miałam styczności z tym opowiadaniem, ale mnie zaciekawiło. Nie wykluczam więc sięgnięcia po nie, jeśli będzie okazja.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mnie nie bardzo zainteresowało, nie moje klimaty, ale z pewnością znajdzie tych, którzy go docenią :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, może inne propozycje przypadną Tobie do gustu

      Usuń
  10. Nie czytałam jeszcze opowiadania sci-fi, to może być faktycznie coś nowego :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Sci-fi to nie mój gatunek... Ale skoro to opowiadanie to może się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, nie ma obawy, że zmarnuje się dużo czasu

      Usuń

Copyright © Asia Czytasia , Blogger