"Dziedzictwo zbrodni" Adrian Bednarek

Dla powieści „Dziedzictwo zbrodni” Adrian Bednarek wybrał bardzo ciekawy motyw – ofiary, która staje ramię w ramię z oprawcą, aby rozprawić się ze wspólnym wrogiem. Cała historia zaczyna się w momencie, kiedy dwóch płatnych zabójców wykonuje zlecenie na rodzinie Grabowskich. Z jatki cudem ucieka Marysia. Dziewczyna wie, że polowanie się nie skończyło i musi ukryć się przed oprawcami. Ci oczywiście nie ustają w staraniach, żeby dokończyć robotę. Jednak sprawy nie układają się po myśli nikogo. Co prawda Dominik, jeden z zabójców, odnajduje Marysię, ale jest mu ona potrzebna do przeprowadzenia prywatnej vendetty.

Sam autor w posłowiu określił „Dziedzictwo zbrodni” jako „intensywną przygodę w klimacie sensacji”*. Świetnie oddaje to charakter tej książki. Akcja jest wyjątkowo dynamiczna, brak zbędnych opisów i analiz, które mogłyby ją zakłócić. Bohaterowie nie odpoczywają, tylko działają. Plan jest jasny, a oni dążą po trupach – dosłownie i w przenośni – do jego zrealizowania. Może już się domyślacie – a ja teraz to potwierdzę – że jest to książka brutalna. Kiedy został wydany wyrok śmieci na Grabowskich, miały zginać cztery osoby. Lista okazała się dużo dłuższa.

Historia, którą wykreował Adrian Bednarek jest w porządku. Może momentami oderwana od rzeczywistości, ale to jednak fikcja literacka, więc mogę to autorowi wybaczyć. To co mnie pokonało to język, jakim została napisana. Czułam się, jakbym czytała szkolne wypracowanie. Zapoznając się z blurbem nie oczekiwałam poetyckich opisów itp., jednak nie spodziewałam się, aż tak przyziemnego stylu. Dochodzi to tego brutalność i potoczność słownictwa Kiedy trzecioosobowy narrator mówił, że pan X hajtnał się z panią Y to brzmi jakoś tak nieliteracko, raczej jak plotki ciotek, które spotkały się po kilku latach.

W temacie języka mam dla was pewien smaczek. Mianowicie do autora wędruje nagroda za wymyślenie najgłupszego porównania. Popatrzcie: „Jego siwe, elegancko zaczesane włosy kiedyś były czarne jak gówno”**. Od razu zaznaczę, że są to słowa, rzekomo neutralnego, narratora. Pokuśmy się o analizę. Mówi się „czarne jak noc”, „czarne jak węgiel”, ale o gównie – zostańmy już przy tym słowie – nie słyszałam. Popytałam się moich bliskich i zgodnie stwierdziliśmy, że kojarzy się nam ono z odcieniami brązu. Temat koloru włosów owej postaci nie został wyjaśniony, zaczęliśmy więc dyskutować, skąd mogło się wziąć takie porównanie. Znaleźliśmy dwa rozwiązania – zatwardzenie lub dieta bogata w żelazo. Współczuć czy zazdrościć pisarzowi?

Pierwszy raz przytrafiło mi się, że drażniły mnie imiona bohaterów, szczególnie owa Marysia. Czytam książkę, w której trup ściele się bogato. Ludzie są zabijani różnymi sposobami. Bluzgi latają, jak komary w parku. W tym armagedonie jest ona, Marysia. Moja wyobraźnia podsuwa mi małą dziewczynkę, która nijak pasuje do wymyślonej dla niej przez Adriana Bednarka roli. Można było nazwać bohaterkę jakimkolwiek imieniem, ale autor wybrał Marysię, ignorując słodycz jaka leje się z tego zdrobnienia.

Czytając tę powieść możemy poczuć się jak w wesołym miasteczku. Z pozoru jest bardzo atrakcyjnie. Mamy w czym wybierać i zapowiada się dobra zabawa. Kiedy pobędziemy w nim za długo, poczujemy się zmęczeni hałasem, światłami i tandetą, a co niektórym niezdrowo odbije się podczas jazdy na karuzeli.

* Adrian Bednarek, „Dziedzictwo zbrodni”, wyd. Zaczytani, Gdynia 2021, s. 328.

** Tamże, s. 61.

13 komentarzy:

  1. Ciekawie zaprezentowałaś tę książkę Joasiu. Miło się czyta, i - co najważniejsze - czuję się zachęcony do jej lektury. I okładka niezwykle klimatyczna. Serdecznie pozdrawiam i życzę miłego tygodnia : - )

    OdpowiedzUsuń
  2. Chcę, aby ta książka trafiła w moje ręce.

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurczę... jeszcze nie miałam okazji zapoznać się z piórem Autora, ale skoro "bluzgi latają, jak komary w parku", to chyba się skupię na innych książkach i autorach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Po książke ze względu na moje klimaty czyutelnicze chętnei sięgnę - ale faktycznie to porównanie czarnych jak gówno włosów- no hit

    OdpowiedzUsuń
  5. Początek recenzji brzmiał zachęcająco, ale chyba sobie odpuszczę, dla mnie język i styl są równie ważne jak treść. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie jestem do niej przekonana :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ta książka przewinęła mi się kilka razy przed oczami i miałam ją w planach, ale jako mi się odechciało ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Książka raczej nie dla mnie 🙃!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Do tej pory, jeśli chodzi o książki autora, przeczytałam trylogię o Oskarze Blajerze i Pasażera na gape. W obu przypadkach historie bardzo mi się podobały, więc nie wykluczam sięgnięcia po Dziedzictwo zbrodni. Nawet jeśli książka niezbyt ci się podobała. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo fajna recenzja, a analiza fekalnego koloru, która łączy rzetelność z dowcipnym spojrzeniem, poprawiła mi humor. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Marysia w kontekście ofiary brzmi przekonywująco ;D
    Opis mnie zaciekawił, ale widzę, że sposób napisania książki by mnie pokonał...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może, gdyby była to typowa ofiara nie miałabym problemu z tym imieniem. Jednak ona szybko pokazała pazurki ;)

      Usuń

Copyright © Asia Czytasia , Blogger