"Sztejer. Umarły syn" Robert Foryś

Robert Foryś stworzył postać Vincenta Sztejera. Płatnego zabójcy, któremu lepiej nie stanąć na drodze. Generalnie najlepiej jeżeli nikt nie dybie na nasze życie. Jednak jeśli chodzi o Sztejera to jest on wyjątkowo sprawnym likwidatorem. Przebiegły, zwinny, inteligentny, szybko się regeneruje, a pobyt w klasztorze nauczył go, jak wyostrzyć zmysły oraz kilku innych przydanych umiejętności. Krótko mówiąc, mamy do czynienia z maszyną do zabijania. Kto stanie się jego celem?

Powieść „Umarły syn” ma charakter typowo przygodowego fantasy. Bohater wędruje przez świat po Zagładzie i zabija, kogo mu zlecono – ludzi, potwory, mutantów itd. Z każdej opresji ledwo bo ledwo, ale uchodzi z życiem i tak „bimba się” od przygody do przygody. Właściwie książka jest podzielona na dwie części „Umarły syn” i „Piołun”. Pierwsza to taki „spacerek” przez uniwersum z powieści. Jego celem jest właśnie Piołun, jedno z większych miast. Zatrzymujemy się tutaj na dłużej. Sztejer wikła się w wojnę lokalnych gangów, a my razem z nim. Książka się zmienia. Nie ma już charakteru powieści drogi, ale akcja dalej jest wartka.

Przyjrzyjmy się bliżej tytułowemu bohaterowi, ponieważ to on jest sercem tej powieści i to on odpowiada za jej klimat. Sztejera można właściwie określić jako antybohatera. To nie jest rycerz na białym koniu, który chroni dziewicę przed potworem. Jeżeli owa dama w opałach zapewni mu konia i szczodrze zapłaci to owszem postara się zlikwidować niebezpieczeństwo. Przy tym nie omieszka skomentować wyglądu zleceniodawczyni, a jeżeli nadarzy się okazja pozbawić ją wianka. Sztejer ma własny kodeks moralny, a i ten jest dość elastyczny. Wychodzi z założenia, że czasy są ciężkie i każdy radzi sobie, jak umie. Jest cyniczny, arogancki, a przy tym błyskotliwy. Ciężko powiedzieć, że to bohater do lubienia, jednak na pewno jest charakterystyczny.

„Umarły syn”, który otwiera cykl o Vincencie Sztejerze to powieść, którą określiłabym jako męską – być może przez testosteron emanujący z głównego bohatera. Na co musicie być przygotowani sięgając po tę książkę? Na niezbyt skomplikowana fabułę pełną przygód, plastycznie napisane sceny walki, postapokaliptyczny świat i Vincenta Sztejera – może nie jedynego w swoim rodzaju, ale perfekcyjnie wpisującego się w kanon „zabijaków” fantasy bohatera.

9 komentarzy:

  1. Ciekawie zaprezentowana książka. Przypomina mi serie Jacka Piekary, też podobne klimaty ;-) . Pozdrawiam Joasiu :-) .

    OdpowiedzUsuń
  2. Raczej nie dla mnie, ale wielbiciele gatunku na pewno będą zadowoleni :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A to dobre, książka prawdę ci powie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. To może być ciekawa lektura :)

    OdpowiedzUsuń
  5. W sumie czemu by nie, na listopadową melancholię powinna się nadać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Interesująco o niej piszesz, ale na razie nie sięgnę po nią :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Recenzja bardzo ciekawa, ale książka raczej nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Fantasy, w dodatku męskie, to raczej nie moja bajka...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
  9. Chyba już z tego wyrosłem...

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Asia Czytasia , Blogger