"Treny" Jan Kochanowski
Śmierć, czy lubimy o niej rozmawiać? Mam wrażenie, że im człowiek starszy tym chętniej. Czy to kwestia dojrzałości i spokoju? A może skupienie na innych tematach niż w młodości. Dlaczego wywołałam tak trudny temat? Za sprawą jednego z niedocenianych utworów – a właściwie zbioru utworów – w kanonie polskich lektur, czyli „Trenów” Jana Kochanowskiego. Pamiętam, że kiedy uczyliśmy się jednego z „Trenów” na pamięć podchodziliśmy do niego bez emocji. Ot, kolejny tekst do wyrecytowania. Te emocje pojawiły się kiedy wróciłam do tych utworów po latach. Już nie dzieciaczyna, ale kobieta i matka, wiedząca co to miłość do dziecka, znająca poczucie straty.
Można dyskutować, jaki bagaż doświadczeń należy nieść, aby czytać „Treny”. A ja uważam, że należy być po prostu gotowym na refleksję, jaką one niosą. Uświadomić sobie ulotność ludzkiego życia. Na pierwszy rzut oka to utwory ku pamięci dziecka, jednak kiedy się w nie wczytamy, dociera do nas, iż to tak naprawdę głębokie studium żałoby. Czytając „Treny” po kolei, widzimy, że Kochanowski przeżywa wszystkie etapy żałoby wymieniane przez psychologów. Przeżywa na swój sposób, z ogromną wrażliwością.
Jakiś czas temu pisałam o „Weselu” Wyspiańskiego i zachęcałam do anegdotycznego czytania tego utworu. W przypadku „Trenów” mam zgoła inne przemyślenia. Chciałabym odejść od domniemań, które dziecko Kochanowski kochał najbardziej. Śmierć, jak strasznie to nie zabrzmi, jest uniwersalna. Każdy z nas miał lub będzie miał z nią styczność, a „Treny” powinno się czytać przez pryzmat własnych doświadczeń i wrażliwości, a nie tychże autora. Wtedy robią największe wrażenie.
[Egzemplarz recenzencki]
Treny bardzo mnie poruszyły.
OdpowiedzUsuńWidziałam, że dużo osób, które obserwuję na internecie sięgnęło po utwory Jana Kochanowskiego przy okazji Narodowego Czytania. To świetna inicjatywa. Ja bardzo mile wspominam swoją szkolną wycieczkę do Muzeum Jana Kochanowskiego w Czarnolesie.
OdpowiedzUsuńPrzyjemnego weekendu! 🤗